Cieszę się niezmiernie z tego, że przede wszystkim zrealizował swój podstawowy cel - zmotywował paru dobrych ludzi do zrobienia czegoś dobrego dla hobby. Fajnie, że pojawiły się nowe twarze, choć cały czas liczymy, że i inni "lurkerzy" czający się w zakamarkach blogosfery w końcu się przełamią i dołączą do Karnawału. Bo przecież nie chodzi tu o rywalizację, konkurs, wzajemne porównywanie, ale przede wszystkim o kopa, żeby zrobić coś dla hobby i żeby zrobić choćby malutki krok na nieustannej drodze doskonalenia własnego talentu.
Mam też nadzieję, że chwilowa nieobecność niektórych stałych bywalców wynika tylko i wyłącznie z tego, że nie lubią Maniexite, a nie na przykład z tego że wypalili się hobbystycznie ;P
Oby powrócili do nas jak najszybciej! :-)
A teraz szybki przegląd uczestników i ich dokonań.
Pierwszy zawodnik czyli Koyoth z Koyotenheim i jego wspaniały Burlok Damminson.
Jako drugi wystąpił Asterix z Valadoru i jego niezrównany Nork Deddog.
Kolejny zawodnik czyli Dziadu z Lasu i jego urokliwa Doktor Diana.
Quidamcorvus z Danse Macabre mimo, że zajęty był przeprowadzką i organizacją turnieju Warheim to jednak znalazł czas, aby dołączyć do imprezy i zaprezentował nam Heinricha Kemmlera.
Raduje się ziemia i niebo, kiedy Pepe z Fantasy w Miniaturze dołącza do FKB, szczególnie gdy prezentuje takiego białego kruka jak Quazimodo z Warhammera Questa.
Potsiat, czyli najsłynniejszy Gangster z Mordheim, mimo że pochłonięty dobroczynnością znalazł czas na to, abyśmy mogli dziś podziwiać Nazgoba.
Moja zaś skromna osoba pomalowała Teclisa i nie był on nawet przesadnie niebieski ;-)
No i na sam koniec nasi debiutanci czyli duet Neph & Bird z bloga Tabletop Bastards, którzy uraczyli nas Golgotą i Timothy MacGuirem. Owacje, śpiewy, okrzyki i dźwięki wuwuzeli!
Neph & Bird jako, że właśnie dołączyli do karnawału otrzymali przywilej poprowadzenia kolejnej edycji FKB i to na ich blogu należy szukać nowego tematu, który pewnie pojawi się.... jutro.
Ale, ale! Pojawił się kolejny karnawałowicz, a jest nim Szeperd z bloga Bitewny Zgiełk i uraczył nas swoim Dibblerem!
EDIT:
Na sam koniec pojawił się zdyszany Borsuk i zostawił nam Joachima Friedricha Gotthelf von Zezschwitz.