25.01.2015

O standardach

Każdy z nas, hobbystów od czasu do czasu musi się zaopatrzyć w to i owo. Ja najbardziej lubię zakupy w swoim lokalnym sklepie. Dlaczego?

- jest do kogo gębę otworzyć,
- można się dowiedzieć czegoś nowego,
- jeżeli jest się stałym klientem, to można zasłużyć na rabat, który sprawia, że wszelkie internetowe okazje przestają być aż tak atrakcyjne
- a przy okazji wspiera się nasz rodzimy lokalny biznes.

No, ale to tyle jeśli chodzi o darmową reklamę dla Planszóweczki ;-) Wszystkiego w jednym miejscu kupić nie można i tu z pomocą przychodzą zakupy internetowe. W internetach kupuję nie od dziś (ani nawet nie od wczoraj), ale ostatnio miałem trzy dość ciekawe przypadki zakupowe, którymi postanowiłem się podzielić z szerszym gronem. Reprezentują one trzy odrębne kanały dystrybucji, oraz dwie zupełnie różne mentalności.


Przypadek I - Allegro z Polski.


  1. Pojawił się koleżka sprzedający sporo fajnych oldskulowych ludków, choć w cenach mocno odstających od polskiego allegro, a w wielu przypadkach nawet droższych od ebaya. No ale cóż, takie prawo sprzedawcy. Tak czy inaczej reklamował się, że posiada w swoich zbiorach sporo innych modeli. Zachęcony postanowiłem napisać i zapytać o jeden konkretny model.
  2. Dostałem odpowiedź twierdzącą! Tak, mam dokładnie tego, którego opisałeś!
  3. Super! Zadowolony odpisałem, że w takim razie czekam na propozycję cenową (pal licho, że u niego było drogo, byłem w stanie zapłacić za wymarzonego ludka :-) )
  4. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu dostałem maila o następującej treści. "W sumie to nie chcę go sprzedawać, fajny jest, ale jak mi dasz dobrą propozycję cenową, to może się zastanowię".



Przypadek II - Ebay z Anglii.


  1. Pojawił się na licytacji ludek, na którym mi bardzo zależało, więc postanowiłem zalicytować. Niestety w opcjach wysyłki nie było Polski.
  2. Napisałem do sprzedawcy maila z pytaniem, czy zgodziłby się wysłać do nadwiślańskiego kraju.
  3. Momentalnie otrzymałem odpowiedź, że nie ma problemu.
  4. Dodanie wysyłki do Polski wymagało ingerencji ze strony sprzedawcy w ustawienia na ebayu (a on średnio chyba to ogarniał) ale w końcu udało się to zrobić.
  5. Zalicytowałem i tuż przed końcem.... zostałem najzwyczajniej w świecie przelicytowany. Życie jest brutalne (a koledzy z zachodu bogatsi ;-) ).
  6. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu 5 minut później dostałem maila od sprzedawcy, że ma jeszcze jednego takiego ludka i że bardzo chętnie mi go sprzeda po cenie wywoławczej.
  7. Wystawił mi prywatną aukcję, ale czegoś w niej nie ogarnął i nie mogłem zalicytować. Wspólnie męczyliśmy się chyba ponad godzinę, aż doszliśmy co było nie tak.
  8. Wystawił mi prywatną aukcję (poprawną), pozwolił zalicytować, po czym zakończył przed czasem. Po tygodniu ludek był u mnie. Elegancko zapakowany. Tak, to był ten sam model, który opisałem w przypadku I.


Przypadek III - sklep stacjonarno/internetowy z Polski (nie z Wrocławia).


  1. Upatrzyłem sobie pewien podręcznik do gry i tak się złożyło że był w ofercie sklepu Z. Jednakże zamiast dostępności przy opisie produktu widniał tekst "zapytaj o produkt".
  2. No więc zapytałem i po chwili otrzymałem odpowiedź - mamy go na stanie. Jest w naszym sklepie na ulicy X.
  3. Odpisałem, że jestem z innego miasta i nie po drodze mi dziś na ulicę X ;-) Zapytałem czy jest możliwość zamówienia go przez internet.
  4. Oczywiście, że tak, proszę śmiało składać zamówienie.
  5. NIEZWŁOCZNIE wypełniłem formularz zamówienia, zatwierdziłem je mailowo, po czym puściłem przelew. Rozpocząłem niecierpliwe wyczekiwanie zamówionej przez siebie książki.
  6. Jako, że po 5 dniach stan zamówienia nadal widniał jako "oczekujący" napisałem maila z pytaniem, czy towar został do mnie wysłany.
  7. Otrzymałem odpowiedź następującej treści - na towar trzeba czekać ponad miesiąc, bo przecież idzie z zagranicy. Krew się we mnie zagotowała w tym momencie. 
  8. Odpisałem, że przecież przed zamówieniem upewniłem się, że towar jest na stanie. Żeby uniknąć czekania na sprowadzenie od producenta.
  9. Przyszła odpowiedź o treści: "Bo wtedy był, ale w międzyczasie się sprzedał".
  10. Krew się we mnie zagotowała ponownie, a że miałem zły dzień napisałem w bardzo kulturalny sposób jak bardzo szlag mnie trafia na takie lekceważenie klienta internetowego.
  11. Po godzinie zaktualizowano status na wysłane!! Podręcznik otrzymałem dnia następnego!!! 




5 komentarzy:

  1. No cóż, nic nowego. W PL jesteśmy często traktowani jak petenci, a nie ludzie, którzy chcą z własnej, nieprzymuszonej woli zostawić u sprzedawcy trochę swojego grosza.
    Na allegro miałem kilka razy sytuację, że albo przysłali mi figurkę w śmierdzącym pudełku po fajkach, i potem się moczyła kilka dni w specyfikach, albo koleś zarzekał się przez miesiąc, że wysłał model poleconym, potem stwierdził, ze poszło zwykłym, a po miesiącu oddał kasę i jeszcze nawrzucał w negatywnym komentarzu od oszustów.
    Z wydawnictwem Portal też mieliśmy z kumplem przeboje. Zamówiliśmy podręczniki do Full Thrusta (rzecz wówczas totalnie nie chodliwa, zalegająca im w magazynie), i czekaliśmy na nie chyba prawie 3 miesiące. W międzyczasie wysłałem tonę maili do działu sprzedaży. Dopiero po soczystym mailu do szefa nagle okazało się, że podręczniki dotarły po 2 dniach.
    Ale to się zmienia. Niedawno miałem na allegro taką sytuację - kupiłem kilka rzeczy, po 5 dniach zadzwonił człowiek, od którego to kupiłem z przeprosinami, że nie zauważył mojej wpłaty, i z informacją, że w ramach przeprosin dostanę bonus (który, jak się okazało, był równowartości tego, co zamówiłem). Czyli można.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio sporo handluję na ebayu i allegro i powiem szczerze że z allegro zupełnie zrezygnuję. Nasi koledzy hobbyści się z chu#$^^^ na mózgi pozamieniali bo ceny walą z kosmosu sugerując się ebayem a na ebayu wręcz przeciwnie ceny coraz fajniejsze. Mniej problemów również z wysyłkami. Ze stanów ostatnio pacyny mi szły 4 dni robocze od osoby prywatnej a ze sklepu około tygodnia bo wysyłki robią dwa razy w tygodniu i się akurat nie wstrzeliłem w odpowiednią chwilę. Co ciekawe, przeglądałem sobie różne aukcje modeli malowanych i najwyższe ceny pro paintowych pochodzą z Polski (nie każda aukcja była pro).

    Sam jako producent staram się wysłać zamówienie następnego dnia roboczego oczywiście po uprzednim kontakcie z klientem. Jak do tej pory na ebayu same pozytywy a na allegro ludzie wymyślają jakieś bzdety byle tylko zhejtować kogoś. Zastanawiam się jak tu prowadzić interes w kraju skoro znaczna część internetowych wojowników cierpi na chroniczny ból dupy i musza hejtować wszystko i wszystkich bo to im ulgę w bólu przynosi- pewnie skończy się na tym że główną sprzedaż będę prowadził poza granicami naszego kraju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że to nie tylko mój problem i szczerze wierzę, że dotyczy on dwóch stron. Żeby być sprawiedliwym, to znam też przypadki doskonałych sprzedawców na allegro, ale po prostu czasem boli trochę, że człowiek od rodaka dostaje siarczystego kopa w dupę, podczas kiedy źli, obcy najeźdźcy ze zdegenerowanego i zgniłego zachodu dają taki wzorowy przykład, że oko bieleje. Na zachodzie ludzie sobie podkładają świnie jeśli chodzi o duże kwoty. U nas, co drugi gotów jest się upodlić za pisiąt groszy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Janusze biznesu są i na zachodzie. Rzecz w tym, że ci u nas nie czują nad sobą bata w postaci przepisów.

    Z rzeczy, które w PL są zazwyczaj lepsze to wysyłka do PL :) Serio. Jakoś po tych 10 latach w uniejowie na zachodzie nie ogarnęli jeszcze tego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wprawdzie na allegro kupuję więcej ciuchów niż figurek ;) Ale Borsuk przypomniał mi, że 80% ciuchów muszę ładować od razu do pralki, bo walą fajkami. Śmierdzących figurek nie zdarzyło mi się otrzymać ;) Kupuję je tak rzadko, że jeszcze się nie nacięłam. Ale mój mąż niestety miał nieprzyjemność. Trzeba po prostu sprawdzać przed kupieniem. Ilość i jakość komentarzy. Kupować u sprawdzonych. Można trafić na niezłe oryginały (ale w sensie pozytywnym), np. kiedyś jeden koleś wysyłał na płytce historię postaci, jaką napisał dla figurki. oczywiście jako dodatek do figurki, gratis ;) Chyba było to straszne grafomaństwo, ale jakoś mnie ujęło.

    A naszym najlepszym interesem było (prócz ratogra za 2 zł w czasach niskiego dolara) kupienie bandy Sióstr Sigmara na ebayu. Tanio (130 zł za 19 figsów), wysyłka też tania, bo sprzedawca był z Polski. Może ebay lepiej odsiewa oszustów i tam każdy się pilnuje?

    Jest jeszcze jedna rzecz do narzekania - wystawianie pomalowanych figurek. Na allegro - powodzenia, namachasz się pędzlem za marne grosze albo w ogóle nie sprzedasz (założę się, że byłyby też wiadomości w stylu "ej puść to za dychę, i tak wrzucę do rozpuszczalnika"). Na ebayu nawet przeciętne modele są kupowane. To się ogólnie tyczy malowania na zamówienie - przykre, ale wiadomo, że w EUR więcej się dostanie niż w PLN. I jak tu malować dla swoich...

    OdpowiedzUsuń