27.02.2018

Warhammer Quest w Planszóweczce

W ubiegłą sobotę udało mi się spędzić lokalnych nerdów na małe granie w starego Warhammera Questa. Elf Cacymił, Bretoński rycerz Mirek, Barbarzyńca Łukasz, Krasnolud Franek, Barbarzyńca Dudzio i ja pod postacią czarodzieja ruszyliśmy w Stary Świat czyścić lochy z pomiotów chaosu.

Obszerniejsza relacja z gry znajduje się już na blogu Mirka, ja dorzucę tylko swoje trzy grosze.
Zagraliśmy cztery razy, za każdym w nieco innym składzie. Gra była bardzo sroga, głównie przez moje niekończące się jedynki w Power Phase i idącymi za tym Unexpected Eventami. Bardzo często drużyna kończyła zapędzona w kozi róg przez przeważające siły wroga. Raz zawalił się strop grzebiąc połowę drużyny i zmuszając resztę do opuszczenia lochu. Raz opuściła się brona (portcullis) odcinając lidera z latarnią od swoich kompanów. Było krwawo, trudno i jednym słowem fajnie. Okazjonalne wizyty w wioskach wcale nie poprawiały sytuacji gdyż wiązały się często z napaściami, kradzieżami i innymi nieprzyjemnościami będącymi chlebem powszednim każdego człowieka (i nie-człowieka) żyjącego w Starym Świecie.

Mimo przeciwności (a może i w ich wyniku) humory dopisywały, a cała akcja z pewnością zostanie powtórzona w przyszłości.


Nie przeczuwający tego co nadejdzie dzielni awanturnicy wkraczają do podziemi.



Elf, Barbarzyńca, Czarodziej i Krasnolud muszą stawić czoła pierwszemu wrogowi - wielkim szczurom!



Kolejna komnata to już atak orków.


Do których chwilę później dołączają skaveni!


Finalna komnata, w której pojawia się minotaur (proxowany przez nurglowego heralda, bo nie wziąłem tych właściwych z domu). Prócz niego rzecz jasna jest cała zgraja skavenów i wielkich szczurów.



Ostatecznie tego przeciwnika udało się pokonać. Dziwnym trafem robiłem zdjęcia wyłącznie podczas tej jednej jedynej udanej przygody :-)

5 komentarzy:

  1. Super, że zrobiłeś w trakcie tej udanej wyprawy do lochu, bo ja zrobiłem zdjęcia wszystkim pozostałym ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Boli mnie że u nas w Białymstoku wszystkie sklepy hobbystyczne "giną" w ciągu pół roku - roku MAX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to nie wina sklepów tylko ludzi ;] u nas na zadupiu nie ma, nigdy nie było i nie będzie sklepów z hobby - jest las... a jednak dwa trzy miejsca do pogrania się znajdą nie trzeba sklepu.

      Usuń
  3. Eh, świetny event, zabawa była z pewnością doskonała przy takim klasyku.

    OdpowiedzUsuń