Jak zacząłeś grać w gry bitewne lub jak zacząłeś malować modele?
Moje pierwsze próby zabawy plastikowymi ludkami to oczywiście plastikowe żołnierzyki krajowej produkcji kupowane u "prywaciarza" jeszcze za komuny. Kupowałem je razem z o 8 lat starszym kuzynem, a potem toczyliśmy boje w twierdzach budowanych z drewnianych klocków. Były to ludki w skali 1:35 oraz 1:72. Pamiętam, że miałem zestawy: Piechota amerykańska, Piechota niemiecka, Spadochroniarze amerykańscy, Piechota japońska, Piechota brytyjska, 8 Armia brytyjska, Afrika Korps, Komandosi brytyjscy, Brytyjska Grupa Wsparcia... pamiętam, że jedyny zestaw którego nie miałem, to byli niemieccy Strzelcy alpejscy (ale miałem ich potem w skali 1:72).
Jeśli chodzi o same bitewniaki, to wszystko zaczęło się od wystawy okiennej w księgarni na ulicy Złotoryjskiej w Legnicy, a był to chyba rok 1995 (albo szósty). Będąc po lekturze Władcy Pierścieni jakiś rok wcześniej oraz pod wielkim wrażeniem gry komputerowej Warcraft 1 zobaczyłem pudełka z plastikami do 4 edycji WFB. Były to krasnoludy, gobliny, beastmani i chyba jeszcze imperialni halabardnicy. Byłem pod ogromnym wrażeniem ich jakości wykonania jak i ceny, ale od tego momentu byłem już "kupiony". Niedługo potem dostałem od swojej mamy pierwszego metalowego orka, a zaraz potem wielkie pudło Warhammera Questa. I tak to się toczy do dzisiaj.
Przez całą podstawówkę królował u mnie Quest i WFB (głównie w wersji skirmishowej) i właściwie tylko one. W średniej szkole wkręciłem się w Warzone. Przez okres studiów pauzowałem figurkowo, tylko po to aby powrócić do WFB zaraz po podjęciu pierwszej stałej pracy. A potem już było tylko wskakiwanie w kolejne systemy. A to Warmachina (w którą zagrałem 2 razy w życiu), a to WH40K, a to nawet LoTR (w którego jak do tej pory nie zagrałem ani razu). Rok temu wkręciłem się bardzo ostro w Bolt Action, głównie za sprawą świetnej ekipy wrocławskiej, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Teraz zaś na horyzoncie jawi się nieostro Team Yankee, tak więc będzie co robić :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz