Dziś pora na recenzję, a będzie to coś zupełnie nowego na rynku, zestaw farb z nowej serii Air od Army Paintera.
Do tej pory była to firma głównie znana z dość przyzwoitych pędzli i raczej słabych farb. Co ciekawe, ja nigdy z ich farbkami nie miałem specjalnych problemów, ale mimo to podchodziłem do nich dość ostrożnie - za sprawą ich obiegowej opinii.
Całkiem niedawno firma postanowiła odświeżyć swoją linię farb wprowadzając nową formułę dla podstawowych farb, oraz wprowadzając dwie nowe - odpowiednik kontrastów GW (której jeszcze nie przetestowałem) oraz serię Air - dedykowaną do aerografów.
Zestaw jaki otrzymałem do testów to Warpaints Air Starter Set. Pudełko zawiera 12 podstawowych kolorów (w tym jeden metaliczny) oraz dużą butelkę z podkładem. Pełna paleta zawiera prawie 130 farbek połączonych w triady ciemna baza, mid, highlight, co tworzy dość sympatyczny system malarski i jest proste w ogarnięciu, bo na każdym słoiczku jest narysowane którym elementem triady jest dana farbka.
Pierwszy kontakt z produktem to dość pozytywne zaskoczenie obecnością metalowych kulek ułatwiających dobre wymieszanie pigmentu z medium przed użyciem farbki. Pojemniczki są dość standardowe, nie odbiegające specjalnie od zakraplaczy innych producentów. Szyjki nie są zalane plastikiem i nie trzeba ich nawiercać przed pierwszym użyciem.
Na pierwszy rzut poszedł Daemonic Yellow, czyli dość jaskrawy odcień żółtego, jedna z trudniejszych farbek.
Po umieszczeniu kilku kropel w aerografie zauważyłem że konsystencja jest na tyle dobra, że nie wymagała dalszego rozcieńczania w odróżnieniu od farb do aero od vallejo albo gw. Sam proces malowania upewnił mnie w tym. Krycie było całkiem niezłe, a jednocześnie każda warstwa była odpowiednio półprzezroczysta dzięki czemu dawało się tym robić stopniowe blendy jak i nałożyć kolor na preshadowany model nie rujnując przy tym zenitala (co zdarza mi się dość często z farbami vallejo i bardzo często z farbami GW). Kilka chwil rozprowadzania farby na modelu i udało mi się pomalować szmatkę nie wyjeżdżając zanadto poza jej obrys. Śnieżenie było przy tym minimalne, co widać na zdjęciu poniżej. Malowałem po szarym podkładzie (widać go na dole na kolczej zbroi).
Pozytywnie zaskoczony rezultatem wypróbowałem kolor czerwony, z dość podobnym rezultatem. Praca z farbą była bardzo sympatyczna, a sam odcień czerwonego żywy i zadowalający. Jedyny minus to chyba zbyt duża satynowość farby, ale od tego mam matowy lakier żeby to wyrównać na koniec malowania.
Kolejna próba to jasny brąz i zieleń (rozjaśniona żółtym). W tym momencie dało się zauważyć że farby zachowują się niemal identycznie niezależnie od koloru! W przypadku innych firm właściwości farby takie jak krycie czy stopień rozwodnienia różnią się pomiędzy kolorami dość mocno. Tutaj charakterystyki poszczególnych barw są niemal identyczne! Duży plus.
Kolejne kolory, czyli fiolet i niebieski. Coraz mniej niespodzianek. Farby są przewidywalne i jednorodne. Praca z nimi jest przyjemna. Co ciekawe, do tej pory nie udało mi się nimi zapchać dyszy aerografu, choć mam wrażenie że zeschnięte resztki są nieco bardziej oporne na czyszczenie cleanerem niż farby innych producentów, ale na szczęście nie jest to jakoś mocno uciążliwe.
Koniec końców każdy jeden niemetaliczny kolor w pudełku okazał się bardzo dobry. Zarówno w malowaniu aerografem jak i pędzlem (tu trzeba nałożyć 2-3 "thin coats"). Dzięki temu że farb nie trzeba dodatkowo rozwadniać malowanie nimi jest całkiem szybkie i efektywne, oraz... przewidywalne.
W tym momencie doszedłem do buteleczki z metalikiem i tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Dołączony metalik jest po prostu słaby i dramatycznie odstaje jakością od reszty farb. Nie dość że krycie ma fatalne, to jeszcze drobinki miki są na tyle duże że zbijają się w taki niemal piasek, co widać na zdjęciu poniżej. Jedyny plus farbki to to, że jest nieco bardziej metaliczno-odblaskowa niż farby od vallejo.
Na sam koniec przetestowałem załączony podkład, który również nie przypadł mi do gustu. Jest nieco zbyt wodnisty, a po 24 godzinach zbyt łatwo złazi z modelu. Jakościowo jest jak podkład z vallejo a nawet jeszcze gorszy.
Koniec końców z podstawowych farb Air jestem bardzo zadowolony i jestem przekonany o tym, że wejdą do mojego warsztatu na stałe. Wydają się lepsze od farbek Vallejo, a praca z nimi kosztuje mniej nerwów z zapychającym się aerografem. Metalikowi i podkładowi mówię na ten moment stanowcze NIE. Metaliki Vallejo Air oraz One shot Primer od MIGa są w tym momencie zupełnie nie zagrożone.
Farby do testów dostarczyła firma Arbooz.eu - dystrybutor firmy The Army Painter na terenie Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz