Na sam początek najciekawsza moim zdaniem grafika, czyli Dragon Prince. Mocna kreska, wysokie kontrasty - czyli to co lubię u MG.
Phoenix Guards. Chyba wolałem ich w tym wydaniu od tych obecnych. Taki odpowiednik Naggaroth Black Guard u prawilnych elfów ;-)
Shadow warriors. W tamtych czasach byli mniej shadow a bardziej warriors. Zarówno 6-ta jak i 8-ma edycja wyszła tym ludkom raczej na dobre.
Swordmaster of Hoeth. Poza tym, że ma dziwny hełm, ciężko się do czegoś przyczepić. Te ludki pozostały niezmienione przez wszystkie edycje i nawet nowe plastiki nie wprowadziły rewolucji. I dobrze :-)
White Lions. Nigdy nie przepadałem za nimi, a w szczególności za ich wersją z 6 edycji. Ta grafika też raczej dupy nie urywa ;-)
Tu zaś mamy Silver Helma. Z czasów, kiedy jeszcze posiadali grzebienie na hełmach :-)
Na następny raz została już tylko Bretonnia. Czołem!
Mam jeszcze w domu podręcznik z tymi grafikami - kupiłem bodaj w 1997 roku. Do dzisiaj mnie rozwalają. Dragon Prince w szczególności, podobnie Shadow Warior. To był moment, w którym estetyka armii HE robiła ogromny skok do przodu, zostawiając za sobą dość krzykliwą kolorystykę i nieco toporne wzory. Ech, łezka się w oku kręci...
OdpowiedzUsuńOj kręci się, kręci :-)
UsuńSword Masterom to chyba głownie Miecze urosły od tamtego czasu
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńJak dla mnie najładniejsi byli wtedy Silver Helms. Z tego co pamiętam to mało kto nimi grał. Podobały mi się ich koniki i właśnie te charakterystyczne pióra na hełmach. Mój brat miał ich sporo - też mu się podobały :) Sporo czasu już minęło ...
OdpowiedzUsuńFajni byli, pamiętam ich ze zdjęć w katalogu :-)
UsuńSzkoda, że się Gibbonsowe arty kończą powoli... Kto następny?
OdpowiedzUsuńNastępna będzie mała przerwa, a potem chyba England :-)
Usuń