Witam w trzeciej części mojego matematyczno-teoretycznego cyklu.
Przeglądając internety w poszukiwaniu ciekawostek natrafiłem kiedyś na pewną regułę, która obowiązuje w wojskowości. Jest to reguła 3:1.
Oznacza ona mniej więcej tyle, że jeżeli nasz zwiad napotka przeciwnika w liczbie powiedzmy drużyny (10 ludków), to aby mieć pewność, że przeciwnik zostanie pokonany powinniśmy wysłać przynajmniej 3 razy tyle żołnierzy.
W praktyce sprowadza się to do zasady, że w przypadku kontaktu z jakimś związkiem taktycznym, wysyłamy związek taktyczny o jedno oczko wyższy. Czyli w przypadku walki z drużyną przeciwnika, wysyłamy pluton. Z plutonem, kompanię, etc... Tak to sobie wykombinowali w armii brytyjskiej.
Wiadomo jednakże, że teoria jest tylko teorią i w praktyce często bywa tak, że 3x większa przewaga nie wystarczy. Bo przeciwnik może być dobrze ufortyfikowany, lepiej uzbrojony, etc...
Rosjanie (a konkretnie Żukow) eksperymentując z tą regułą podczas drugiej wojny światowej zwiększyli współczynnik do 6.
Reguła 3 do 1 historycznie rzecz biorąc, w armiach anglosaskich, wywodzi się z czasów wojen napoleońskich. Wtedy to sztabowcy odkryli, że finansując jednostkę liczącą 600 chłopa w praktyce biorących udział w walkach jest co najwyżej 200. Brało się to z tego, że transport z Wielkiej Brytanii do jakiejkolwiek kolonii brytyjskiej zajmował dużo czasu, a każda jednostka miała cykle życia. Zaciąg, ponowne szkolenie rekrutów, transport no i w końcu udział w wojnie. Z obliczeń analityków wychodziło, że 200 chłopa zawsze jest poległych albo rannych (w czasie ponownej rekrutacji). Kolejnych 200 się przygotowuje, a walczy pozostała grupa.
Skalując to do rozmiarów skirmishowych, można przyjąć że w oddziale 30 osobowym, tylko 10 strzelców będzie związanych ogniem z przeciwnikiem, pozostała 20 będzie zajęta innymi sprawami - dowodzeniem, organizacją, zajmowaniem pozycji, etc...
EDIT:
Co prawda zabrakło podsumowania, ale Koyoth zrobił to lepiej niż ja bym to napisał.
W związku z tym, dodam jeszcze tylko, że isnieje w Clashu mechanika wspierająca zasadę 3:1. Mianowicie każdy kolejny ludek atakujący w walce wręcz ten sam cel otrzymuje modyfikatory +1 do trafienie i +1 do zranienia za każdy model, który atakował przed nim w tej samej turze. Dzięki temu warto atakować grupą, można unieszkodliwić nawet największych pakerów.
No panie, czekam jak to wszystko wprowadzisz w życie ;)
OdpowiedzUsuńJako, że artykuł Mariana prosi się o jakieś wnioski, pokuszę się o przedstawienie swoich:
OdpowiedzUsuńReguła dotycząca stosunku walczących do finansowanych w armiach okresu napoleońskiego nie wydaje mi się możliwa do zastosowania przy tworzeniu mechaniki taktycznej, gdyż dotyczy kwestii szerszej, strategicznej. Nie zmienia to faktu, że zagadnienie jest ciekawe, choć, obawiam się, że mogło się zdezaktualizować przez zmianę sposobu funkcjonowania oddziałów. Już podczas II WŚ dywizje w pełnym, nieuszczuplonym stanie miały wyjściowo 45-55% biorących bezpośredni udział w walce. Reszta to logistyka, służby techniczne, medyczne itd. Ergo, po trudnych walkach i stratach mogłoby się okazać, że rzeczywiście walczy jeszcze mniej niż 1/3 składu początkowego. Ale, jak zaznaczyłem, to już raczej strategia.
Co do zasady trzykrotnej przewagi skutkującej pewnością pokonania przeciwnika, dużo prościej znaleźć jej jej zastosowanie w praktyce bitewniaków. Np. testując mechanikę możemy sprawdzić jaki będzie wynik starcia dwóch oddziałów o identycznych cechach, z których jeden ma trzykrotną przewagę nad drugim. Teoretycznie powinno się to zakończyć rozbiciem mniejszego oddziału przy minimalnych stratach w oddziale dużym. Na podstawie testów można zmodyfikować zasady tak, aby np. współczynnik strat większego oddziału był stały, niezależnie od tego, czy w stosunku 3:1 walczą wojska elitarne, podstawowe czy jeszcze jakieś inne. Oczywiście możliwości jest więcej.
Takie moje wnioski. Może ktoś widzi jeszcze jakiś inny aspekt?