Od premiery AoS minie w lipcu rok, czyli upłynęło 9 miesięcy od momentu kiedy dostałem w swoje łapki nowy starterek Fantasy od GW. Pora na chwilę refleksji i weryfikację pewnych spraw.
Jak wiadomo czytelnikom tego bloga, po zamordowaniu WFB i wypuszczeniu Age Of Sigmar nie znalazłem się w grupie ludzi, którzy podnieśli lament i znienawidzili GW do końca. Ba, można powiedzieć, że podszedłem do nowej gry z pewnym optymizmem!
Pora na ustosunkowanie się do AoSa z perspektywy czasu.
1. Zasady.
W AoS udało mi się zagrać kilka bitew, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że zasady gry są dopracowane, spójne i przemyślane, oraz świetnie się sprawdzają w praktyce. Mnogość dodatkowych zasad wynikających ze scenariuszy, świata, oraz specjalne zdolności jednostek sprawiają, że gra nie jest trywialna i trzeba pamiętać o wielu modyfikatorach i zasadach. Przy czym krzywa wejścia jest bardzo łagodna, bo na początek dostajemy 2 strony ruli i jeśli nie wybierzemy skomplikowanych Warscrolli to gra w takiej formie jest do ogarnięcia nawet przez 6 latka. Jak dla mnie bezapelacyjnie GW zrobiło pod tym względem dobrą robotę.
Dodatkowy aspekt zasad to ich niesamowita klimatyczność. Ludki w WFB ostatnimi czasy różniły się głównie tym, że ktoś miał +1 do Siły albo jakiś Hatred. Koniec. W AoS każdy jeden Warscroll ma co najmniej kilka zasad specjalnych, które w dodatku nie są wyssane z palca tylko nawiązują bezpośrednio do fluffu modeli! Jak dla mnie bajka i powrót do czasów Oldhammera czyli 2-3 edycji! Jest też jakoś tak bardziej klimatycznie i trochę erpegowo.
2. Brak punktów.
Brak punktów przyjąłem z bardzo dużą dozą optymizmu. Nie lubię punktów. Nigdy nie lubiłem i uważam że bardzo często dobra gra jest niegrywalna właśnie ze względu na system punktowy. Osobiście uważam, że w luźniej grze do piwa punkty nie są potrzebne, o ile gracze podejdą do gry z odpowiednim (angielskim?) dystansem i pewną dozą "dojrzałości". Problem w tym, że większość graczy nie potrafi sobie poradzić bez tychże punktów i błądzą jak pijane dzieci we mgle. Niestety GW wykopując punkty nie zaproponowało żadnej sensownej protezy w to miejsce. A mogli na przykład zbalansować Warscrolle względem siebie, dać ustaloną liczbę modeli na scroll itp. Na przykład w obecnej 40k drogą ewolucji niemalże wyeliminowano punkty! Możliwości było dużo, jednak GW zdecydowało się na debilne balansowanie liczbą modeli (sic!). W związku z tym powstała cała masa niezależnych systemów punktowych, która znowu doprowadziła do tego, że pewne modele i oddziały są niegrywalne. Ehhhh.
3. Świat.
Szkoda słów. Stary Świat był najmocniejszą stroną Warhamca. Kropka. GW ustawiło sobie bardzo wysoko poprzeczkę zmuszając się do stworzenia następcy i.... poległo na całej linii. Nowy świat nie ma do zaproponowania zupełnie nic. Jest wydmuszką. Z jednej strony daje to duże pole manewru twórcom, z drugiej... jeszcze nikt sensownie nie wypełnił tej wydmuszki a minął już prawie rok!
Tak jak Stary Świat był amalgamatem kultury wysokiej i średniej sięgającej o kilkaset lat do tyłu (sic!), tak Świat Sigmara jest mieszanką współczesnej popkultury i tanich cliche. Intelektualnie wszystkie nawiązania AoS są do ogarnięcia przez 6 latka.
4. Figurki.
Względem End Timesów - duży krok wstecz, choć technologicznie nadal bajka.
Weźmy pod lupę taką frakcję jak Stormcast Eternals czyli Burzuceni Wieczyści. Figurki w starterze były fajne, choć ich stylistyka nie do wszystkich przemawiała. Nic tu nowego, bo podobnie ludzie reagowali na Ogry, Lizardmenów czy Tau.
No ale na litość boską, jak można wydać 20 pudełek takich samych ludzików różniących się głównie bronią i detalami na pancerzach? To już Space Marines mają więcej różnorodności. Zdaję sobie sprawę z tego, że w zamierzeniu miała być to frakcja, którą łatwo malować i łatwo grać. Jednakże prawie każdy model wygląda tam tak samo. Jest to bardzo monotonne i stanowi antytezę plastikowych zestawów GW, z którymi mieliśmy do czynienia od 5 do 8 edycji!
Dalej mieliśmy release Khornowy czyli Bloodblood Bloodblooders, Bloodbloody BlooderBloods, oraz Bloodblood bloodbloodbloods. Wiecie co mam na myśli? No właśnie. Choć tu przynajmniej ludki różniły się nieco bardziej od siebie.
Jak zobaczyłem Stormcast Eternal Prime - cały mój entuzjazm względem Sigmarines opadł. W tym momencie uświadomiłem sobie, że nad designem nowych ludków musi czuwać jakiś typ rodem z Hasbro.
Archaon i Varanguardzi byli super, co zapowiadało zmianę kierunku na jakiś lepszy, niestety smok stormcastowy i jazda na drakotach pogrzebały to wszystko. Na wydanie black orków pod koniec kwietnia czekam z mieszaniną strachu, ciekawości i gasnącej nadziei. No tak, zapomniałem o krasnoludach, ale to już nie są krasnoludy, choć Koyoth podpowiedział mi co zrobić, żeby wyszli na ludzi :-) Tym niemniej też straszą straszną powtarzalnością. Każda z nowych armii to jeden wielki atak klonów, co jest smutne jak się popatrzy na koloryt i różnorodność panujące w starych army bookach do Orków i Goblinów albo do Imperium.
5. Publikacje.
Publikacje do AoS to kpina względem kupującego. Polityka wydawnicza polegająca na wydaniu masy jednostek, potem army booka, a zaraz potem dwóch nowych jednostek i uzupełniającego army booka to jakiś kiepski żart. Oni chyba testują jak bardzo można przegiąć. Cóż - nie można! Kolejna sprawa to zawartość książek. Bardzo często 20-30% książki to Warscrolle. Te same co w internecie i w apce. Bardzo często też te same, które były w poprzedniej książce.. wydanej 2 tygodnie wcześniej.
Najmocniejszy punkt każdej książki to scenariusze. Są klimatyczne, przemyślane i co ciekawe bardzo różnorodne! O wiele bardziej niż te, z którymi mieliśmy do czynienia w WFB. Każda bitwa dzięki nim potrafi być inna. Koniec z dwiema liniami wojsk, które od drugiej tury nawalają się pośrodku pola bitwy. Pod tym względem jest super i nie byłoby się czego przyczepić gdyby nie...
...ilustracje. Są syntetyczne, powtarzalne i brak im duszy. Mimo tego, że sporo z nich jest tworzone przez autorów, którzy współpracowali z GW wcześniej. Znowu moim zdaniem winę ponosi kierownik artystyczny z Hasbro.
6. Podsumowanie.
Podsumowanie będzie krótkie. Dziś z perspektywy czasu patrzę na AoS z dużo mniejszym optymizmem niż w momencie kiedy wyszedł. GW zmarnowało pewną szansę. Niestety, trzeba mieć świadomość tego, że AoS było pewną próbą ratowania Fantasy. Jeśli ona nie wypali, będziemy mieć już tylko WH40K. Co ciekawe, z moich obserwacji wynika, że w Polsce AoS cieszy się znikomą popularnością, co trochę kontrastuje z zachodem, gdzie sporo ludzi kupuje i maluje nowe modele oraz faktycznie gra. Chyba jednak jesteśmy "powergamerskim" narodem :-)
Bardzo podobnie jak ty zapatruję się na AoS. Wlaściwie ze wszystkim prawie się zgadzam (choć chyba bardziej lubiłem zasady do Battla ale może przeze mnie przemawiać bagaż ponad 20 lat doświadczenia i wyłazi przez to konserwatyzm). Bardzo chciałem dać AoS szansę ale nie umiem odnaleźć się w obecnym plastikowym świecie Sigmara i ciążę ku Światu , który Był. I chyba mi tam dobrze.
OdpowiedzUsuńRulesety WFB i AoS różnią się znacząco. AoS znacznie bliżej do 40k czy LoTRa. Pod względem zasad i stylu gry ciężko nazwać AoS następcą WFB. Dzięki za komentarz!
UsuńGram też sporo w czterdziestkę ale tam ruleset nie prowadzi (tak jak w większości wypadków w AoS) do kociołka na środku. Scenariusze (czy jak oni je tam po swojemu teraz nazywają... battleplans czy coś) w AoS chyba mają powodować odejście od tego zjawiska ale nie do końca chyba to działa. Moge mieć za mało doświdczenia żeby ocenić. Generalnie mam taką myśl, żeby dać AoS się porozwijać dwa, trzy lata i zobaczyć co z niego wyrośnie. Może np. druga edycja (bo chyba nik nie wątpi, że GW pociągnie temat jak tylko system się odrobinę rozhula) będzie bliższa tego czego oczekują gracze z doświadczeniem mniejszym bądź większym.
UsuńUbiegłeś mnie tym artykułem, bo też pisałem akurat o AoS. Wprawdzie ja skupiłem się na jednym tylko aspekcie, ale po przeczytaniu Twojego tekstu i tak musiałem przeredagować, to co natworzyłem :)
OdpowiedzUsuńhttp://koyoth.blogspot.com/2016/04/krewmiecz-i-grozawocznia-czyli.html
Na szczęście obaj pisaliśmy o czymś innym :-) Choć wnioski te same.
UsuńMoje wnioski i przemyślenia pokrywają się z Twoimi. Widziałem w AoS szanse i strasznie wyczekiwałem nowości - czytałem książki i chłonąłem fluff... ale moj entuzjazm opadał wraz każdą kolejną publikacją. Teraz z perspektywy czasu widzę, że w Age of Sigmar brakuje "duszy". Ten świat (albo raczej multiwersum) jest taki sterylny, zamiast fajnego epickiego settingu zdaje się być jak jakaś kolejna odsłona DoTa, Lola albo innego produktu tego typu gdzie fluff jest w zasadzie po nic (dla tych 10% graczy maks), a reszta ma być kolorowa i się naparzać... szkoda.
OdpowiedzUsuńłooo kurdę właśnie się z czaiłem, że ja mam tutaj konto xD LOL
Usuńpozostaje mi tylko wstawić obrazek:
https://i.imgflip.com/aw3ew.jpg
Nic dodać nic ująć. A odnośnie konta - pozostaje Ci tylko zabrać się porządnie za bloga :-)
UsuńBardzo ciekawy artykuł Maniek. Dla mnie największym zaskoczeniem była informacja o braku punktów w AoS. Pewnie dlatego, że sporo grywałem w WFB na turniejach. Pomimo tego, przebrnąłem przez Warscrolla do Imperium i krótkie zasady i uważam, że warto dać tej grze szanse. Poza tym, zawsze będę chętny do pyknięcia klimatycznej bitewki w ramach 8 edycji WFB :)
OdpowiedzUsuńPod względem zasad jest to bardzo sympatyczna gra. Jak tylko skompletujesz Imperium pykniemy małą bratobójczą bitewkę ;-)
UsuńGrałem parę razy w AoS i stwierdziłem że walka do wycięcia jest za bardzo "uboga". Cały czas liczyłem na to że zrobią coś takiego ze scenariuszami że koszty punktowe jednostek rzeczywiście nie będą potrzebne a gra stanie się rewelacyjną grą taktyczną ... jeszcze trochę poczekam ale nadzieja zanika wraz z angażowaniem się w inne systemy.
OdpowiedzUsuńJa przyznam szczerze, że dla mnie każda gra do wycięcia jest nudna. Scenariusze to jest to!
UsuńDo AoS nigdy mnie nie ciągnęło, przywykłam grać w porzucone przez producenta systemy, więc zejście do podziemia WFB mnie nie zmartwiło, zwłaszcza że to nie jest nasz główny system. Stąd nawet narzekać mi się nie chciało, co najwyżej na modele, bo to jedyne co czuję się na siłach oceniać. Zastanawiałam się jednak, jak po paru miesiącach podejdą do tej gry ci, którzy czekali z entuzjazmem i nie zrazili się samą rewolucją w zasadach, klimacie i figurkach. Miałam nadzieję, że może jednak wszyscy narzekacze trochę przesadzili. Szkoda, że GW znów zmarnowało potencjał. Ale fajnie, że chciało Ci się napisać przemyślenia na ten temat, warto było przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie zgadzam się z uwagami o świecie. On nie ma w sobie żadnej iskry, jakiegoś elementu, który sprawiałby, że chce mi się za niego walczyć (lub atakować, by go sponiewierać :) ). Nie czuję z nim żadnej łączności. "Wydmuszka" to bardzo adekwatne określenie. To kilka generycznych nazw które rzuca mi się jak ochłap. Ten świat absolutnie nie ma klimatu, klimatu który mógłbym strawić. Do wszystkiego w AoS mógłbym się przyzwyczaić, tylko nie do tego :(
OdpowiedzUsuńBardzo brakuje mi jednego aspektu WH, który w AoS'ie zupełnie zaginął. Figurki do Battla były bardzo przydatne do prowadzenia RPG'ów. W sumie tak się u mnie zaczęło, na początku gracze w drużynie kupili swoje postaci, potem trochę przeciwników, potem luźnie zbiory figurek przekształciły się w armie i zaczęliśmy grać w WHFB. W AoS tego nie ma. Figurki są z kosmosu (dosłownie) w dodatku GW wydaje się pompować zasoby tylko w dwie frakcje i w kółko wychodzą AoS'owi space marines, albo maszkary chaosu. Jakoś to do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńW WFB przestałem grać 8 lat temu, w AoS nie grałem nigdy - choć starter sobie kupiłem ale jedynie dla modeli.
OdpowiedzUsuńMi szkoda jedynie Starego Świata. A właściwie tego że z czasem bez wsparcia wydawcy graczy będzie ubywać.
Szkoda mi też modeli z WFB, bo choć alternatywnych producentów jest wielu, to do jakości GW dużo im jeszcze brakuje.
Mi szkoda klimatu i modeli z 4-5 edycji, ale cóż możemy zrobić?
UsuńWartościowe uwagi.
OdpowiedzUsuńMnie również szkoda Starego Świata, który miał niepowtarzalny klimat i urok - choć ja wolałem zdecydowanie jego wersję z okresu I edycji Warhammera RPG a anie późniejsze czasy "szczurów z gatlingami". Świat AOS to Hereos of Might and Warhammer, dla mnie nie ma w sobie nic przyciągającego. Być może jednak dla nowych graczy, nie związanych sentymentem, odbiór tego systemu jest inny.
Drugą rzeczą, która mogła mnie to AOS przekonać były figurki. Technicznie przyznaje, że nikt nie robi lepszych i bardziej szczegółowych plastików. Tylko te modele niemal w ogóle nie wzbudzają u mnie emocji tylko coraz częstsze wrażenie: meeh, kolejny podskakujący na skale/płomieniach/ drzewie/ cokolwiek gość. Gwoli sprawiedliwości dodam, że po prostu kontynuacja trendu i już od wielu lat modele GW mimo ich technicznej doskonałości nie porywały mnie. Poza tym te ceny. Starter AOS wypadał bardzo korzystnie (po prostu korzystnie a nie korzystnie jak na GW), ale późniejsze modele to już masakra.
Produkt niestety nie dla mnie.
Naprawdę nie wiem dlaczego jeszcze pokutuje pogląd że GW robi figurki jakiejś niesamowitej jakości, wystarczy spojrzeć na np. Malifaux żeby zobaczyć co znaczy jakość. Co do samego AoS to zniszczenie tak genialnego settingu jakim był Stary Świat to klasyczny strzał w kolano w wykonaniu GW. Mam wrażenie że oni nigdy nie zrozumieli co przyciągnęło graczy do tego systemu i osiągnęli jedynie sukces przypadkiem
Usuń@Unknown: Zupełnie nie rozumiem dlaczego napisałeś komentarz zakładając ignorancję ludzi do których się odniosłeś, że niby nie widzieli ludków do Malifu.
Usuń@Dhil: Generalnie tak, ale Skaveny od samego początku miały miotacze ognia spaczeniowego i rusznice przeciwpancerne :-)