W nowym cyklu postów na Maniexite postanowiłem przybliżyć dzieła tych trochę mniej popularnych artystów warhammerowych. Mniej popularnych nie znaczy gorszych. Ba! W mojej przygodzie z Warhammerem to nie Blanche ani Kopinsky odegrali największą rolę. U mnie byli to artyści zatrudnieni przez GW w okolicach 3-4 edycji Warhammera Fantasy, czyli Mark Gibbons i Wayne England. I to im właśnie poświęcę tę serię postów.
Wayne England ma bardzo charakterystyczny styl, a nawet dość trudny w odbiorze (podobnie jak Blanche). Gibbons zaś jest nieco mniej charakterystyczny, nie ma tak wyraźnego stylu jak England, nie stworzył nigdy krajobrazów Starego Świata na miarę Gallaghera ani Taylor'a, jednak jego silnym punktem są pojedyncze postacie. Twarda, wyraźnie zdefiniowana kreska rodem z komiksów, do tego mocne kontrasty i charakter, który przenosi wszystko co najlepsze w Warhammerze Fantasy. To są te czynniki, które sprawiły, że to właśnie twórczość Gibbonsa miała największy wpływ na moje postrzeganie świata Warhammera Fantasy.
W dzisiejszym poście przedstawię grafiki wykonane przez Marka Gibbonsa przedstawiające postacie orków i goblinów.
Na pierwszy rzut idzie black ork. Od razu w oczy rzucają się mocno zdefiniowane krawędzie i silne kontrasty oraz światłocień. Sam design jest dość nietypowy, gdyż nie nawiązuje on do figurek czarnych orków z tamtych czasów. Nowe black orki są też zupełnie inne, a szkoda. Chciałbym kiedyś dostać w łapki figurkę bazującą na tym arcie.
Kolejna postać to Boar Boy. Podoba mi się zbroja, mocno nawiązująca do ówczesnych designów figurek, a także sam dzik, dużo bardziej włochaty niż te z 4 edycji.
Tu mamy klasyka, Forest Goblin Spider Rider. Niedościgniony design w mojej prywatnej opinii. Te stare metalowe, były znacznie bardziej groteskowe. Nowe zaś poszły w zupełnie innym kierunku stylistycznym.
Skarsnik i Gobbla. No moim zdaniem to jest kolejny majstersztyk. Stare wzory do pięt nie dorastają tej grafice, o dziwo ten nowy nie odbiegł tak bardzo w stylistyce, ale to jednak nie do końca "to".
Grom the Paunch. Jedyny słuszny. Wszystkie inne nawet w połowie nie podobały mi się jak ten spod ołówka Gibbonsa.
Ork. Po prostu. Jeżeli ktoś pamięta plastiki z 4 edycji, to to jest właśnie to, tylko w bardziej dynamicznej pozie. Jeżeli miałbym sobie wymarzyć nowych Boyzów do Warhammera Fantasy to wyglądaliby oni właśnie tak.
Big Unz. Już od dawna Big Unz to tylko upgrade do zwykłej orkowej piechoty, jednak w czasach 4 edycji to była osobna jednostka z osobnymi modelami (choć nie wyglądały aż tak wypaśnie jak ten Big Un na grafice). Ten tu bardziej przypomina metalowego standard bearera (którego aktualnie mam na warsztacie).
Orc archer. Jedna z moich ulubionych grafik w tym zestawieniu. Dynamiczna, prosta, a przy tym mocno oddająca ducha starych orków i nawiązująca zarówno do wzorów w plastiku jak i w metalu. Późniejsi łucznicy to już nie było to samo.
Szaman, najsłabszy w mojej opinii wśród tych grafik, choć z drugiej strony ciężko się przyczepić do czegoś konkretnego a w dodatku niemal identyczny z figurką orkowego szamana.
No i last but not least. Mocno zapomniany i mocno nie kochany przez GW, ale dla wielu niemal kultowy - Snotling Pump Wagon, czyli bojowa maszyna snotligów. Nic dodać nic ująć.
Mam nadzieję, że spodobało Wam się to zestawienie. Post za tydzień będzie poświęcony krasnoludom, również autorstwa Gibbonsa.
Świetny pomysł na serię!
OdpowiedzUsuńManiex krytykiem sztuki :D
Czekam na kolejne wpisy.
Cieszę się, że się spodobało. Już zbieram materiał na kolejny wpis :-)
UsuńPodobało się, a jakże. Czekam jak i reszta społeczeństwa na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńTo fajno, w takim razie będzie motywacja co by pisać następne części :-)
UsuńO Kopinskym i Blanche'u też bym nie pogardził. A z tych, Skarsnik i Arrer Boy FTW :)
OdpowiedzUsuńPo Englandzie może się zajmę jeszcze Davisem i Gallagherem - czyli warhammer w kolorze.
UsuńBardzo ciekawe zestawienie. Z chęcią poczytam kolejne. 3 edycja to jeszcze nie moje czasy, ale starter do 4 już miałem. Mam też Groma i figurka jest bardzo podobna (postawa, ekwipunek, sposób trzymania broni itd). Ehh, gdzie tamte czasy...
OdpowiedzUsuńJa na trzecią też za młody jestem :-) Ale zaglądam sobie do niej ostatnimi czasy i jest to prawdziwa skarbnica fluffu i innych dobrości. Groma zazdroszczę :-) Powinieneś wrzucić na bloga trochę swoich staroci.
UsuńJak będę w domu rodzinnym to pofocę, tylko otrzegam - to produkty czasów gdy królowały marne zielone podstawki z piaskiem robionym z maku :)
UsuńZielone podstawki rulez :-) A piasek z maku <3
Usuń