Jako, że cała blogosfera wzdłuż i wszerz zdążyła się rozpisać na temat tej farbki, to ja dodam od siebie tylko tyle, że wszystko co mówią ludziska to jest prawda :-)
Blood For The Blood God jest po prostu rewelacyjna! Na palcu wygląda jak najprawdziwsza jucha, na figurkach też, choć większość zdjęć nie oddaje w pełni ducha tego efektu (ze względu na specyficzny połysk, taki jak prawdziwej krwi).
Dodam tylko od siebie, że "brush flicking" (czyli pstrykanie palcem o włosie mające na celu sprowadzenie miliona małych kropeczek posoki na wybrany model) wymaga chyba odpowiednio sztywnego pędzla i w moim przypadku był trudny do uzyskania. Tzn. 95% farby znalazła się wszędzie tylko nie na figurce :-)
Efekty swoich krwawych zmagań przestawiam na załączonych fotkach.
Ekstra efekt :D Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że słusznie zażyczyłam sobie zestawik technicali na imieniny ;) Już się nie mogę doczekać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że imieniny masz niedługo, bo nie mogę już się doczekać zobaczyć zastosowania efektów w Twoim wykonaniu! :-)
OdpowiedzUsuńW niedzielę, więc niedługo ;)
OdpowiedzUsuń