Co prawda zestaw Age Of Sigmar recenzowałem już przy okazji prapremiery w Planszóweczce, tym niemniej z czystej przyzwoitości robię unboxa mojego własnego zestawu. Zestaw wpadł w moje łapy z samego rana w minioną sobotę, ale zanim zrobiłem foty i opis zeszło aż do teraz (a piszę tego posta w środę wieczorem :-) ).
No więc w końcu wielkie pudło trafiło w moje łapska. Lubię rozpakowywać nowe ludki, ale otwieranie warhammerowego startera to już dla mnie prawdziwe święto. Samo pudło ma dość standardowe rozmiary i wykonanie (jak na produkty GW przystało) i prezentuje się godziwie.
Grafika przedstawia rzecz jasna starcie sił, które są zawartością pudełka i którymi to dane nam będzie staczać pierwsze bitwy w rzeczywistości Epoki Sigmara.
Zacznijmy od stylistyki nowej rzeczywistości. Jest to w mojej opinii jedna z głównych zalet Age Of Sigmar. Tak, tak, już słyszę te głosy.. co? zwariowałeś? przecież to space marines wydaniu fantasy! itp... itd...
Otóż stylistyka Sigmarytów wynika w całości z ich fluffu, który jest bardzo epicki (nie lubię tego słowa - kalki, ale pasuje ono tutaj jak ulał). Jest bardziej epicki niż cokolwiek z czym mieliśmy do tej pory do czynienia w przypadku Warhammera Fantasy (no może oprócz demonów chaosu). Otóż na zgliszczach rzeczywistości pozostawionych przez Czasy Końca powraca znany wszystkim dobrze Sigmar. Otóż chłopina zagapił się, a w międzyczasie Chaos zrobił zwoje. W związku z tym Bóg-Imperator ;-) musi wziąć sprawę w swoje ręce. Przywraca do życia najlepszych wojowników jacy polegli w boju z Chaosem po czym umieszcza ich w zbrojach przygotowanych przez Grungniego. Co jak co, ale klamoty przygotowane przez krasnoludzkiego boga muszą być wypaśne. W dodatku w środku nich mamy najpotężniejszych wojów jakich znała ludzkość. Sigmar jako bóg młotów i błyskawic rzuca do boju swoje zastępy Stormcast Eternals (bo tak się owi półbogowie nazywają) wszędzie tam gdzie pojawia się Chaos. Pojawiają się oni w towarzystwie błyskawic i sieją zniszczenie i trwogę w szeregach zła. Stary Świat do tej pory zawsze był w odwrocie. Biedni halabardnicy imperialni byli wszystkim co stało na drodze potężnych demonów. Teraz role się odwróciły. Ludzkość ma swoje "demony" właśnie w postaci Sigmarytów. Za każdym razem kiedy któryś ginie, jest ponownie wskrzeszany przez samego Sigmara i powraca do walki. Za każdym razem też bezpowrotnie traci część samego siebie.
Próbowałem wymyślić alternatywny design dla wyżej opisanej armii i szczerze mówiąc nie byłem w stanie. Uważam, że stylistyka opracowana przez GW pasuje tutaj jak ulał. Mimo, że na początku dość sceptycznie podchodziłem do rycerzy w power armorach, to teraz całkowicie się do nich przekonałem, a nawet zostałem fanem! Z pewnością będzie to armia, którą będę w przyszłości rozbudowywać.
Jeśli chodzi o stwory chaosu - tutaj niespodzianki nie ma. Dostajemy klasycznych chaos warriorów i marauderów w mocno Khornowej otoczce. Dość odjechany jest design wielkiego potwora - Khorgoratha, jest to bestia która żywi się ludzkimi kośćmi żeby ulżyć sobie w cierpieniu jakie zesłał na nią sam Khorne. Wygląda jak wielkie bydle z głową pająka - jednym słowem paskuda.
Poniżej zamieszczam fotki wyprasek (z dwóch stron). Liczba detali powala. To nie są push-fitowe uproszczone modele z poprzednich podstawek. Mamy tu wieloczęściowe skomplikowane modele projektowane w technologii 3D. Games Workshopowe Top Quality. W tym momencie Mantic i Avatars of War mogą spokojnie odejść z biznesu i zająć się na przykład uprawą kartofli ;-)
Tutaj mamy pewną nowość, po nieskończonej liczbie lat zmienił się design miarki GW dodawanej do zestawu. Ta jest niebieska i pusta w środku (a przy tym nieco grubsza).
Przechodzimy teraz do papierowych elementów. Głównym z nich jest książka wprowadzająca do gry. Jest to zbiór fluffu, ilustracji, wprowadzenia do gry, tutoriali jak malować ludki oraz warscrolli poszczególnych jednostek. Książka wydana jest pięknie i ma wspaniałe ilustracje. Do tej pory każda nowa książka do warhammera zawierała kombinacje istniejących artów plus kilka nowych. Teraz wszystko jest nowe. Nowe i pachnące ;-)
W pudle znajdziemy też instrukcję do gry. Tak, tą samą, która jest dostępna online. Tak, ma cztery strony. Kiedy usłyszałem po raz pierwszy o czterech stronach pomyślałem - ok w sumie to zwykłego warhammera dałoby się upakować na 8 stronach więc nie widzę przeszkód. Teraz stwierdzam, że zasady są znacznie dłuższe. Każdy warscroll dodaje praktycznie nowe zasady. Kiedyś w warhammerze były zasady typu fear, hate itp, i dany oddział albo je miał albo ich nie miał. Teraz każdy oddział wywołujący strach może mieć ten strach w innym wydaniu, ale to jest dokładnie opisane na scrollu dzięki czemu nie zaśmieca zasad głównych. W mojej opinii jest to bardzo czytelne i eleganckie rozwiązanie a przy tym daje nieograniczone możliwości rozszerzania zasad wraz z wypuszczaniem nowych ludków. Ktoś pewnie powie - ale jeden oddział z przegiętą zasadą rozwali całkiem balans gry... Czyżby? :-)
W pudle rzecz jasna znajdziemy też instrukcję. Jest ona... bardzo przydatna! O dziwo. Lepiej ją zachować, bo przy niektórych ludkach można się nieźle zamieszać.
A co my tutaj mamy? Okrągłe podstawki! Tak, horror w końcu się ziścił i kwadraty wyleciały ostatecznie z Fantasy. Jeżeli ktoś chce znać moje osobiste odczucia, to ani mnie to ziębi ani grzeje :-) Pozytywnym faktem jest to, że nie trzeba przebazowywać swoich dotychczasowych ludków. Mierzymy od modelu do modelu tak, jakby podstawką był obrys figurki przy rzucie z góry. Mało eleganckie rozwiązanie, ale działa i pozwala nie niszczyć kolekcji figurek jaką ma każdy z nas.
Przejdźmy teraz do post-unboxingu, czyli do sklejania pierwszego ludka - jest nim Vandus Hammerhand czyli dowódca Sigmarytów na Drakocie (to taki nowy stwór ze świata AoS).
Poniżej widzimy wszystkie elementy figurki. Tak jest ich sporo i można się pogubić. Instrukcja w tym wypadku jest niezbędna, więc lepiej jej nie wyrzucać :-)
Wycinanie i sklejanie trwało w moim przypadku dobrych kilkadziesiąt minut, więc nie jest to bułka z masłem. W dodatku bardzo łatwo uszkodzić elementy figurek przy wycinaniu. Zalecana jest duża ostrożność!
I na tym kończę ten przydługawy unboxing, bo ludki same się nie pomalują :-)
No i się doczekałem, świetny wpis!! Dzięki :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńHmmm no ale poczekaj :) skoro świat wybuchł? To komu Sigmarines mają pomagać? ? Chyba że świat został wessany do jakiegoś warpa ...
OdpowiedzUsuńA bo się napootwierało bram sporo i wszystko co tylko mogło uciekło. Teraz jest tyle światów ile wiatrów magii, a każdy na kształt tego wiatru. Sigmarines np siedzą w krainie Celestial. Pierwsza książka, która wychodzi w ten weekend opisuje bitwy w świecie Aqshy.
UsuńMnie również podoba się pomysł GW na Sigmaritów. Zapewne nie będę ich jakoś specjalnie kolekcjonował ale również się do nich przekonałem i już mi nie przeszkadzają.
OdpowiedzUsuńJa nie mam zamiaru robić jakiejś mega armii, ale koleś z gryfkiem jest must-have. Kusznicy/łucznicy też będą musieli zostać zakupieni :-)
UsuńA mnie ciekawi co to za toksyczna substancja w buteleczce na drugim planie na dwóch ostatnich zdjęciach?
OdpowiedzUsuńUwielbiam podglądać cudzy warsztat :P
Oj to tylko enamel odourless thinner MIGa :-) Niedługo wrzucę info o produktach MIGa których ostatnio zacząłem używać :-)
UsuńŚwietny unboxing.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu odebrałem swoje pudełko i wczoraj spędziłem kilka godzin sklejając modele. Z WFB odpadłem po zakupie startera do 7 edycji (zbierałem od 4). Jeśli można, to przekaże kilka swoich uwag:
1. Nie do końca wiem kto jest adresatem tego startera: doświadczeni modelarze/kolekcjonerzy czy młodzież, do której jest kierowany AOS (może błędnie ale ja tak odczytuje cel marketingu). Wg. mnie to najbardziej skomplikowany modelarsko starter jaki kiedykolwiek wydało GW - złożenie wszystkich figurek to kilka godzin pracy. Absolutnie nie widzę tutaj jakiegoś dzieciaka, a tym bardziej niedoświadczonego ojca, który chce pomóc synkowi :) Zdecydowanie nie jest to zestaw do szybkiego rozpoczęcia gry. Przy Lordzie Sigmarytów poleciało z mojej strony sporo łaciny - naprawdę łatwo uszkodzić części przy wyjmowaniu z wyprasek ,czy nawet niezbyt dobrze posmarować klejem, bo powierzchnie styku są czasem tak pofalowane, że bez próbowania na sucho to nie idzie zrozumieć z czym to się je :)
2. Design. kwestia gustu. Mnie ta postępująca od lat "warcraftyzacja" Warhammera (zaburzone proporcje, absurdalnie wielkie bronie, zbroje jak pancerze cieżkich czołgów, pierdyliardy niepraktycznych ozdobników) niespecjalnie leży.
Maniex zastanawiałeś się jak Lord na kocie obraca głowę? Z tym hełmem to chyba byłoby niemożliwe :) Rozbawiły mnie też te "nogi modelek" sig-marines (jak się patrzy na figurki z tyłu).
3. Wykonanie. Masakra. Tutaj muszę przyznać GW pełen honor. Niesamowite detale, a niezwykle kreatywny podział części niweluje większość niegdysiejszych słabości plastiku, w tym wygląd kolczug co było dla mnie zawsze powodem wyższości metalu nad plastikiem. Rycerze Khorna wyglądają obłędnie - wygląd samych wyprasek tego nie oddaje, po sklejeniu modele gniotą.
PS. Przepraszam za ten bałagan powyżej - coś mi się zblokowało.
Hej, dzięki za komentarz!
UsuńAd 1. moim zdaniem targetem są głównie starzy hobbyści, ale nie gracze tylko malowacze. Tacy co to lubią kupować nowe ludki i je malować, a od czasu do czasu pograć sobie na luzie ze znajomymi. A jeśli przy okazji dzieciaki będą kupować fajne rycerzyki, to też straty nie będzie ;-)
Ad 2. Nie do końca lubię termin "warcraftyzacja". GW z edycji na edycję zmieniało designy bardzo wielu armii, czasem dość drastycznie. Czasem na lepsze, czasem na gorsze. Właściwie każda edycja ma wzory genialne i słabe. Osobiście wolę termin "modernizacja" i zwrot w stronę high-fantasy i epickości (choć tego słowa też nie lubię :D ). Na Warcrafcie świat się ani nie zaczyna ani nie kończy ;-)
Ad 3. Nic więcej nie jestem w stanie dodać. Obecne plastiki GW miażdżą dowolne istniejące metalowe ludki. Amen :-)
P.S. nie ma problemu, już posprzątałem ;-)
A to jeszcze mam pytanie, bo widzę, że Lorda skleiłeś w całości. Masz jakiś pomysł jak tutaj dobrze podejść do malowania? Strasznie dużo tam trudno dostępnych zakamarków powstało - żałuje że nie pomalowałem najpierw kocurka przed doklejeniem jeźdźca. Teraz mi to wygląda na niezłe wyzwanie :)
UsuńRozumiem, że dotychczas malowanych sigmarytów też sklejałeś w całości przed malowaniem (bez oddzielnego malowania tarczy z ręka)?
Aha i ponownie gratuluję tempa działania - zapewne zanim skończę z pierwszym sigmarytą Ty będziesz już zamykał temat podstawki do AOS :)
Tego typu ludki najczęściej sklejam potem maluje, ale już na przykład Assaultów, których wrzucałem na początku lipca malowałem w kawałkach a potem sklejałem. Zakamarki mają to do siebie, że nie trzeba w nich być dokładnym bo i tak nie widać :-) Ja właśnie kończę malowanie Vandusa :-) Najpierw spryskałem aerografem na biało wszystko co miało być białe. Potem na niebiesko, co niebieskie i wycieniowałem (dalej z aero). Potem drakot dostał szary kolor z pędzla, potem szaroniebieskawego drybrusha (małym pędzelkiem dedykowanym do drybrushingu). Na koniec poszedł czarny wash (na drakota). Potem pomalowałem złote elementy na złoto (Vallejo Liquid Gold). Następnie pomalowałem na czerwono uchwyt młota, włosy oraz grzebień i lejce (i wycieniowałem). Na koniec poszedł brązowy wash na wszystko, a potem już rozjaśnienia i touchupy gdzie było to potrzebne :-) Fotki Vandusa powinny się pojawić mniej więcej za tydzień :-) Mam plan, żeby z całym AoS zamknąć się do końca lipca :-)
Usuń