Strony

5.10.2014

Figurkowy Karnawał Blogowy


Dołączając do akcji zapoczątkowanej przez Inkuba na jego blogu skrobnę kilka słów o moich początkach z hobby.

Jak każdy mały chłopiec wychowywany w domu z tradycjami wojskowymi posiadałem setki małych plastikowych żołnierzyków w skali 1:72 jak i 1:35, które były polskimi podróbkami zachodnich markowych produktów. Było to w czasach kiedy pojęcie "praw autorskich" nie figurowało nawet w słowniku języka polskiego :-) Dziecięce próby odwzorowywania bitew przy użyciu drewnianych klocków i wyżej wspomnianych żołnierzyków owocowały w zaawansowanych rulesetach typu granaciarz zabija pięciu, a z karabinem jednego ;-)

Minęły lata i w międzyczasie pojawiła się planszówka "Magia i Miecz". Jako, że Legnica małym miastem była (choć jeszcze wtedy wojewódzkim!) w moim posiadaniu znalazły się najpierw Podziemia i Miasto. Podstawki nie mogłem znaleźć przez długi czas, w związku z tym postanowiłem samemu sobie ją dorobić ekstrapolując prawidła z dodatków (choć wtedy nie znałem jeszcze tego pojęcia). Kiedy w końcu dorwałem w swoje łapki podstawkę byłem mocno zaskoczony rozbieżnościami pomiędzy wizjami moją i autorów :-)

W międzyczasie zacząłem się interesować literaturą fantasy. Andre Norton, Tolkien, Sapkowski, mniej więcej w takiej kolejności. Niedługo potem zobaczyłem pierwsze plastikowe figurki GW na wystawie księgarni. Byłem oczarowany liczbą detali które miały boksy plastikowych (sic!) goblinów, zwierzoludzi i krasnoludów oraz to, jak bardzo pasowały do wizualizacji światów fantasy w mojej głowie. Byłem też mocno zaskoczony ceną.... 3zł za jednego ludka, a kilka lat wcześniej za 2zł (właściwie to jego równoważnik sprzed denominacji) można było kupić całą paczkę żołnierzyków!

Tak czy siak wkrótce stałem się posiadaczem mojej pierwszej figurki w życiu, w dodatku metalowej! Był to ork, którego zdjęcia postaram się wrzucić "na dniach". Niedługo potem dostałem pod choinkę pudło Warhammera Questa i niemal równocześnie wypatrzyłem w kiosku magazyn Magia i Miecz. Skusiła mnie nazwa sugerująca, że zawartość może mieć coś wspólnego z planszówką, oraz grafika na okładce, a był to grudniowy numer z roku 1995. Wtedy zaczął się u mnie boom na hobby, który z małymi przerwami trwa właściwie do dzisiaj, tak więc można powiedzieć, że za rok będę mieć 20-lecie mojego figurkowego szaleństwa :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz